Po czterodniowych zawodach na VI Pucharze Sklepu Karpiowego czułem się delikatnie mówiąc niespełniony.....Mimo świetnej jak zawsze atmosfery i wyśmienitego towarzystwa po prostu nie połapałem :-(.....a z wypoczynkiem przy takiej ekipie....sami wiecie jak jest ;-)

           Postanowiłem więc odpocząć i przeanalizować błędy na odwiedzonym już w tym roku łowisku PZW na którym złowiłem 2 piękne rybki. Zasiadka solo pod koniec tygodnia, żadnych wędkarzy, dwudniowe delikatne nęcenie, cisza, spokój, wypoczynek w ciszy.....nic bardziej mylnego....

           Po 14:00 zestawy z siatka PVA lądują w wodzie na wypłyceniu przy granicy moczarki. Postanowiłem od razu założyć wodery i przyciągnąć na łowisko łódkę bez której wyholowanie ryby byłoby niemożliwe....już odpinałem łódkę gdy nagle zawył jeden z Delkimów, szok, radość niedowierzanie.....3-4 minuty po zarzuceniu zestawów piękny odjazd....dobiegam z powrotem do kijów zacinam rybę...jest!!! Ryba jest , nie ma tylko łódki, wiosła i podbieraka :) dokręcam wolne bieg, zabezpieczam kij i biegiem po łódkę....Karp bez przystanku wybiera żyłkę....składam podbierak patrząc jak ze szpuli wysnuwają się kolejne metry żyłki....Wsiadam wreszcie na łódkę i płynę po rybkę.. Hol trwa jeszcze z 15 minut, nie spieszę się, ryba wyciągnęła mnie jeszcze kilkadziesiąt metrów i po wypłynięciu na głębszą wodę nie daję się podciągnąć. Nie ma się co spieszyć pomyślałem....widzę już „strzałówkę” więc nie ma stresu....radość z holu, opanowanie, spokój i.....kolejne wycie sygnalizatora!!!NIE DO WIARY!!! Na drugim kiju pełna „rola”!!! Zdecydowanie próbuje podebrać karpia który nadal mocno upiera się przed podebraniem...Wreszcie udaję się podebrać rybę, wkładam ją do maty na łódce i płynę ponad 100 metrów z powrotem na stanowisko......Ryba do worka, podbierak na łódkę i podnoszę kij...ryba nadal jest...wypływam i wyholowuję kolejnego karpia....tym razem piękny lampas po przepłynięcie zarośli jest na tyle zmęczony że daje się po kilku minutach podebrać....Dzwonie po żonę żeby zrobiła mi kilka fotek, wysyłam sms do Przemka i Radka żeby podzielić się radością....Po kilkunastu minutach oddzwania Radek, odpalam papierosa, zaczynam opowiadać i......oczywiście że tak....kolejne branie!!!Trzecie w ciągu pół godziny!!! Kolejna waleczna sztuka i kilkanaście minut emocjonującego holu....zanim moja Jola dojechała trzeci karp ląduje w worku...ufff naprawdę jestem zmęczony!!!

           Kilka fotek i ważenie ; 14.9 kg, 14.2 kg i 12.2 kg.....po godzinie jestem w pełni zachwycony i tak naprawdę co by się nie działo zasiadkę uważałem już za rewelacyjną.....

           Po godzinie od sesji kolejne branie i niestety spinka po kilku metrach...10 minut i kolejny odjazd...tym razem nie ma żadnych wątpliwości....będzie ciężko...łódka, wypłynięcie i kolejny emocjonujący hol....Waga wskazuje 14.8 kg, kilka fotek i ryba trafia do wody...

           Wieczorem po 4 takich holach miałem już tylko jedno w głowie...wystarczy...chciałbym pospać;)....2 w nocy kilka piknięć ( pewnie leszcz ) wstaję do wędek zacinam i układam w głowie plan wyholowania „leszcza” ślizgiem przez moczarkę żebym nie musiał wypływać łódką...szło nieźle...aż do granicy moczarki...”leszcz” nagle przytył, nabrał mocy i splątał mi oba zestawy, zmusił do ponownego wsiadania na łajbę....więc płynę i zastanawiam się skąd na tym jeziorze typowo amurowa starcie...a jednak TAK amur!!!..pierwszy złapany w historii tej wody!!! co za radość!!! 11kg amur o którego eystępowaniu na tym jeziorze tutejsi wędkarze nie mają pojęcia:D

           Rano niezbyt wypoczęty, ale zachwycony, przypominam sobie omawianą z Przemkiem strategię łowienia na tej wodzie...100 % sukcesu!!! A właśnie....kulki...:P w ciągu 2 zasiadek 6 z 7 ryb złowiłem na kulki o zapachu „Sweet Jaffa” Discharge.

          

 

P.C.