W tym roku część swojego urlopu postanowiłem, wraz z żoną Justyną, spędzić na łowisku karpiowym Woliczno. Zarezerwowaliśmy sobie stanowisko numer 1 od 25-29.06.2012.
W poniedziałek z samego rana spakowaliśmy cały sprzęt (a nie jest to łatwe ponieważ mieszkamy w bloku na IV piętrze bez windyJ) i ruszyliśmy w drogę. Do przejechania mieliśmy 280 km.

Około godziny 12:00 meldujemy się na łowisku. Na miejscu przywitała nas właścicielka Asia. Po krótkiej rozmowie zacząłem rozkładać cały nasza „majdan”. Chciałem rozbić się jak najszybciej gdyż w powietrzu „wisiała” burza.
Około godziny 15:00 mam już wywiezione zestawy i czekamy na brania. W międzyczasie dzwoni do mnie Przemek Bździuch i mówi żebyśmy się przygotowali na burzę ponieważ przez jego Sławoborze przeszła nawałnica z gradem. Długo nie czekaliśmy i burza dotarła do nas. Lało i wiał silny wiatr. Kiedy odrobinę ucichło, około godziny 16:40, słyszę dźwięk sygnalizatora piiii……! Chwila zawahania, ale wyskakuję z namiotu i zacinam. W tempie ekspresowym wyciągam karpia 9,4 kg. Po wyciągnięciu ryby burza ustaje i robi się całkiem fajna pogoda.
 
A taki widok mieliśmy z naszego namiotu:
 


 

 
Wieczorem doławiamy jeszcze dwa karpie: 3 i 3,5 kg. Wywozimy zestawy i idziemy spać.
Przez noc łowimy cztery karpie: 8,1 kg; 5,4 kg; 9,5 kg i 8,6 kg.



Następnego dnia, około godziny 10:00, ostry odjazd. Zacinam i ryba od razu wysnuwa żyłkę z kołowrotka. Hol trwa już 15 minut, w międzyczasie przychodzą do nas właściciele łowiska – Asia i Tomek. Żona oddaje podbierak Tomkowi, bo widzimy, że mamy wielką rybę na haku. Jeszcze kilka minut i Tomek podbiera rybę. Ogromna radość i uśmiech na twarzy - pełnołuska samica 19,5 kg. Szybka sesja zdjęciowa i do wody.
 
 




 

 
Do wieczora nic się nie dzieje poza karasiami wieszającymi się na wędce.
Podziwiamy atrakcje łowiska Woliczno, w tym osiołka znanego już w całej Polsce.
 


 
 
Następne brania mamy o godzinie 20:30 i 21:40 i wyciągamy kolejno: 11,6 kg; 9,4 kg.
 



 
Wywozimy zestawy i idziemy spać. W nocy łowimy dwa karpie: 4,5 kg i 12,3 kg.
 


W związku z tym, że ciśnienie spada, raz świeci słońce a raz pada deszcz, trzymamy się taktyki aby łowić w najgłębszych miejscach i nęcić tylko punktowo.
W ciągu następnego dnia do godziny 19:00 łowimy cztery karpie: 11,6 kg; 9,9 kg; 8,3 kg i
8,6 kg.
 
 






 
 
Ryby są tak silne i waleczne, że po każdym holu boli mnie ręka. Jeśli ktoś nie wierzy, jak może „dać popalić” taka ryba 9 kg, niech przyjedzie na Woliczno i sam się przekona.
Około godziny 23:00 wywozimy zestawy na noc i czekamy na brania. W nocy łowimy dwa karpie: 10,5 kg i 9,7 kg.
 


Około godziny 6:00 rano odjazd. Zacinam i czuję, że ryba jest bardzo silna. Od razu wysnuwa kilkanaście metrów żyłki i ucieka w lewą część zbiornika. Kilka minut holu i ryba parkuje w zaczepie przy brzegu. Bez zastanowienia oddaję żonie wędkę, wsiadam w łódkę i płynę odhaczyć żyłkę.
 


Po chwili udaje mi się wydostać rybę. Szybko dopływam do brzegu, bo żona krzyczy, że nie utrzyma ryby. Oddaje mi wędkę. Holuję rybę z brzegu. Ryba parkuje znowu w zaczepach, w zatoce przy stanowisku 1A. Jednak po chwili wychodzi z zaczepu i udaje nam się ją podebrać. Ważymy rybę. Jest piękna i waży 14,6 kg. Sesja zdjęciowa i do wody.
 




 
 
O godzinie 9:10 lekkie podniesienie swingera i delikatny odjazd. Zacięcie i siedzi. Ryba jeszcze bardziej waleczna od poprzedniej. Historia znowu się powtarza, ryba ucieka w lewą część zbiornika i parkuje w zaczepie. Oczywiście znowu wskakuję w łódkę i płynę ją odhaczyć. Tym razem też się udaje i po kilku minutach na macie ląduje karp 15,7 kg.
 




 
Tyle emocji związanych z holami, że w czasie rozmowy z Tomkiem, mówię, że nawet jeśli już nic nie złowię, to jestem w pełni usatysfakcjonowany zasiadką i do szczęścia nic mi już nie potrzeba. W tym czasie pogoda się zmienia. Zaczyna coraz mocniej świecić słońce i brania zanikają. Mimo tego cały czas trzymam się taktyki żeby nęcić punktowo i łowić w najgłębszych miejscach. Cały dzień nic się nie dzieje, oprócz oczywiście biorących karasi. Dopiero o godzinie 23:30 dwa odjazdy karpi 6,1 kg i 12,1 kg.

 
 
Następne branie o godzinie 24:20, karp 11,3 kg po zaciętej walce kapituluje i ląduje w podbieraku.
 

 
Cała noc mija spokojnie, ale to dobrze, ponieważ się wysypiam i mam siły na powrót samochodem do domu. W czasie pakowania, około godziny 9:30, odjazd i na dowidzenia łapiemy pięknego karpika 5,7 kg.
 


Myślę, że taktyka i sposób w jaki łowiliśmy się sprawdziły. Ryba grupowała się w głębszych partiach wody. Złowiliśmy łącznie 24 sztuki karpi od 3 – 19,5 kg.
Korzystając z możliwości, chciałbym podziękować za pomoc i wspólną zasiadkę, mojej żonie Justynie, która bez marudzenia o każdej porze wstawała i dzielnie czekała z podbierakiem. Zaznaczę tylko, że jest to nielada wyczyn, dlatego że jest ona w 7 miesiącu ciąży.
 


Za rok na Woliczno przyjedziemy w poszerzonym składzie.
Podziękowania za zasiadkę, należą się również właścicielom – Asi i Tomkowi, którzy dbają, pielęgnują całe łowisko i sprawiają, że przyjeżdżając do nich, człowiek czuje się dobrze i bezpiecznie.
Po pożegnaniu się, ruszyliśmy do domu, zatrzymując się na kawę w Sławoborzu u Przemka Bździucha. Tu podziękowania należą się również jemu, ponieważ na ostatnich wspólnych zasiadkach, mogłem się od niego wiele nauczyć i gdyby nie to nie wiem czy osiągnęlibyśmy takie wyniki na tej zasiadce.
Marcin Wawrzko