Przed zawodami wieści z Jarosławek były mało obiecujące. Od dłuższego czasu ryby słabo żerowały. Długo zastanawialiśmy się nad taktyką łowienia, ale stwierdziliśmy, że zdecydujemy się jak łowić dopiero nad wodą. Tomek Szuryn z którym startowałem ukręcił 5 kg szybko pracujących kulek o zapachu Squida oraz 5 kg kulek, które nazwał Total Spice z dużą ilością przypraw i do tego odpowiednie zalewy. Ja zabrałem oczywiście pellety Carp Devil Baits głównie Karpiowy Gulasz 4 i 20 mm oraz Kałamarnicę 4 mm. Wylosowaliśmy stanowisko nr 4 po lewej stronie zbiornika.



Byliśmy ogólnie zadowoleni z losowania i z nadziejami zaczęliśmy rozbijanie obozowiska. Szybko się uwijaliśmy gdyż o 12 można było łowić, a losowanie zakończyło się dopiero przed 11. Gdy wędki były w wodzie dopiero zacząłem mieszać zanętę. Kilogram Squida i kilogram Spice rozdrobniłem w Krushu do tego dodałem 2 kg drobnego pelletu Karpiowy Gulasz i kilogram grubszego. Mieszankę zalałem zalewą z płynnych pokarmów i przypraw. Tomek w tym czasie postawił markera na rowie około 100 m od nas. Pierwszy rzut Spombem i pęka przypon strzałowy. Tracimy Spomba, ale mamy jeszcze 2 w zapasie :) . Pół godziny i łowisko zanęcone. Teraz zostaje nam tylko czekać na branie. Do wieczora nic się nie dzieje na całej wodzie. Donęcamy jeszcze trochę przed zmrokiem i przerzucamy zestawy. Postanowiłem, że jeden zestaw położę blisko brzegu. Naciągam na przypon długą kiełbaskę, zakładam 18 mm tonącą kulkę orzechową na włos i posyłam zestaw 30 m od brzegu. O 21 idziemy do sąsiadów, ale nie zdążyliśmy dojść jak odzywa się moja centralka. Biegniemy do wędek Tomek jest pierwszy podnosi kija i mówi że jest ryba oddaje mi wędkę i w tym momencie ryba się spina. Branie było z bliskiej odległości, a więc umieszczamy 2 zestawy z PVA blisko brzegu. Około 24 kładziemy się spać, ale po kilku minutach słyszę branie na moim zestawie. Dobiegam do wędki, zacinam… czuję rybę, ale również czuję, że żyłka trze o jakiś zaczep. Po chwili pęka niestety żyłka. Szkoda ryby. O 2.30 branie u Tomka pierwszy jestem przy wędce zacinam i po chwili oddaję Tomkowi wędkę. Spokojny hol i podbieram karpia pełnołuskiego.



Zadowoleni kładziemy go na macie i ze zdziwieniem widzimy dwa nasze splątane zestawy. Żadna z pozostałych wędek nie jest splątana więc o co chodzi. Okazało się, że karp który wcześniej przetarł żyłkę krążył w pobliżu i zaczepił ledcorem za haczyk na Tomka zestawie i tym sposobem udało nam się go wyholować. Śmialiśmy się, że to nasza wspólna ryba. Do rana już się nic nie działo. Rano okazało się, że karp ważył 14,5 kg i była to do tej pory największa ryba zawodów, a na dodatek dawała nam pierwsze miejsce. Postawiliśmy markera zdecydowanie bliżej brzegu i zanęciliśmy pas od rowu aż do 30 m od brzegu. W dzień mieliśmy 2 bardzo delikatne brania, ale niestety ryby się spięły. Nie było typowych odjazdów tylko bardzo delikatne ruchy swingera. Wszystkie brania mieliśmy tylko na tonące kulki orzechowe zrobione przez Tomka. W piątek Tomek położył się wcześniej, a ja siedziałem przy wędkach gdyż liczyłem, że znów koło 24 będzie branie. Niestety nic się nie działo. Położyłem się spać i w tym momencie usłyszałem jedno piknięcie. Gdy byłem przy kijach usłyszałem 2 następne. Wędka w górę, delikatny hol i na macie wylądował kolejny pełnołuski karp jak się później okazało 13,6 kg. Ryba była zapięta bardzo delikatnie za dolną wargę i na macie wypadł jej haczyk.



Po porannym ważeniu dalej byliśmy na pierwszym miejscu i jako jedyni mieliśmy 2 ryby. W sobotę ryba zgrupowała się na końcu zbiornika i drużyna ze skrajnego stanowiska zaczęła łowić ryby. W ciągu godziny widzieliśmy jak wyholowali 2 ryby w tym piękną rybę ponad 18 kg. Wiedzieliśmy już, że spadliśmy na 2 miejsce, ale nie poddawaliśmy się. W ciągu 5 minut miałem 2 bardzo delikatne brania, ale niestety ryby po krótkim holu się spięły. Zmieniłem przypony na sztywniaki z większym haczykiem i krótszym włosem gdyż podejrzewaliśmy że mamy amury w łowisku i na małych haczykach z długimi włosami ryby się nie zapinały. Około godziny 15 zasypaliśmy nasze łowisko większą ilością zanęty. Poszło około 10 kg kulek i pelletu 40 m od brzegu. Liczyliśmy, że w nocy zanęta ściągnie większą ilość ryb do nas. Dalej łowiliśmy na kulki orzechowe gdyż wszystkie brania mieliśmy tylko na nie. Pierwsze nocne branie było u Tomka i trzeci już pełnołuski karp ląduje na macie. Ten jest trochę mniejszy i ma ponad 9 kg. Jest godzina 2 i stwierdzamy, że już nie kładziemy się spać tylko siedzimy przy wędkach. Po godzinie kolejne branie u Tomka, ale ryba tym razem się spina. O 5 u mnie sygnalizator się odzywa – 3 piknięcia i podnoszę wędkę do góry. Mówię do Tomka, że jest. Ryba idzie bardzo spokojnie nie chodzi na boki ani nie odjeżdża, ale czuję duży ciężar na wędce. Po kilku minutach ryba pokazuje się przy brzegu i wchodzi do podbieraka. Tomek ma problemy z wyciągnięciem podbieraka z wody. Pomagam mu i ledwo wyciągamy rybę z wody. Na macie moim oczom ukazuje się piękny grubasek. Mówię do Tomka, że chyba złowiłem swoją życiówkę. Ważymy rybę i nie mogę uwierzyć ponad 20 kg :D .









Przy porannym ważeniu ryba ma dokładnie 20,3 kg i jest to największa ryba zawodów. Okazuje się że mamy dalej 2 miejsce gdyż nasi najgroźniejsi rywale łowią również w nocy 2 ryby. Wiemy, ze mamy do nich stratę około 12-13 kg. Zawody kończą się o 11 więc mamy jeszcze kilka godzin walki. Przerzucam zestawy i czekam na branie. O 10 pierwsze ostre branie – szpula kręci się jak szalona sygnalizator wyje. Podnoszę wędkę i nie mogę zatrzymać ryby. Dokręcam hamulec, ale ryba dalej jedzie dokręcam mocniej żyłka zaczyna wyć na wietrze wiem, że muszę zatrzymać rybę bo jeszcze kawałek i będą zaczepy. Udaje mi się w końcu i powoli ściągam ją do siebie. Co chwila odjeżdża i nie poddaje się. Mówimy do siebie oby się tylko nie zerwała. Liczymy, że będzie duża i da nam pierwsze miejsce. Po 10 minutach udaje nam się ją podebrać. Oglądamy ją i jesteśmy bardzo rozczarowany gdyż ma tylko 12 kg i nie wiemy czy wystarczy do pierwszego miejsca.



Niestety zabrakło nam 0,6 kg. Szkoda tych 5 spiętych ryb. Po zakończeniu zawodów gratulujemy sobie z Tomkiem drugiego miejsca oraz największej ryby zawodów. Taktyka łowienia blisko brzegu z nęceniem punktowym i znalezienia odpowiedniej przynęty przyniosła nam tak doskonały wynik. Złowiliśmy 5 ryb o masie 69,6 kg co dało nam 2 miejsce, do tego złowiłem największą rybę zawodów karpia 20,3 kg.











Pozdrowienia dla wszystkich uczestników za miłą atmosferę i koleżeństwo oraz dla zwycięskiej drużyny za wspaniałą walkę.

Pozdrawiam
Przemek Bździuch
www.Sklep-Karpiowy.pl