W czwartek 9 czerwca postanowiłem samemu pojechać na nie znane sobie Łowisko Woliczno. Jest to 5 hektarowa bardzo ładnie położona woda gdzie pływają karpie ponad 20 kg, a co najważniejsze nie ma tam praktycznie ryb poniżej 7 kg. Na zasiadkę zaprosił mnie gospodarz tej wody Tomasz Sztajnke, który wybrał mi stanowisko nr 3.

Całą drogę na łowisko padał deszcz, ale prognozy zapowiadały poprawę pogody. Po przybyciu okazało się, że cały sprzęt będę musiał przenieść na stanowisko około 100 m. Trzy kursy taczką i cały karpiowy majdan na miejscu. Szybko rozbiłem obozowisko gdyż obawiałem się deszczu.

Gdy wszystko było już gotowe usiadłem na krzesełku i spokojnie obserwowałem wodę. Po swojej lewej stronie miałem zwalone drzewo, a po prawej trochę trzcin.


Zaobserwowałem, że pod brzegiem są oznaki żerowania karpi i jak się potem okazało amurów. Zrobiłem zanętę składającą się z kulek, pelletu 20 mm i 4 mm oraz orzechów tygrysich. Zalewałem zanętę dużą ilością Turbo Dipu Tropic. Zanęciłem obie miejscówki i umieściłem zestawy w wodzie. Trzeci zestaw wywiozłem łódką na około 100 m gdyż tam było najgłębsze miejsce na łowisku.


Pierwsze branie miałem z pod drzewa, ale ryba zdążyła zaparkować w gałęziach i się spięła. Po chwili mam branie z pod trzcin i czuję, że ryba również zaczepiła się o jakieś niewidoczne pod wodą patyki i również się spina. Wynoszę zestaw i znów umieszczam go 3 m od brzegu. Do wody idą 2 garście zanęty. Dosłownie po kilku minutach mam kolejne branie zaczynam hol i widzę, że mam na kiju amura, który zaczepia żyłkę o wystające trzciny i ją przeciera. Zaczynam się zastanawiać co się dzieje gdyż tracę wszystkie ryby. Okazało się że 20 m od brzegu jest płycizna, na której rosły gęste trzciny, a teraz w wodzie zostały ich pozostałości oraz korzenie. Znajduję miejsce gdzie te zaczepy się kończą i zaczyna się lekki spadek i dopiero tam kładę zestaw. Dosłownie po 10 minutach odjazd zacięcie i po kilku minutach holu pierwsza ryba z Woliczna leży na mojej macie. Ważę amura i ma równo 8 kg. Jestem sam, a boję się przetrzymać amura w worku do zdjęcia gdyż woda ma około 25 stopni, a więc wypuszczam od razu go do wody. Odkładam wędkę na poda i w tym momencie mam branie z pod drzewa. Szybka reakcja z mojej strony i karp nie zdążył zaparkować w gałęziach. Po chwili ostrej walki rybka na macie. Waga pokazuje 8,7 kg.

No nareszcie pech mnie całkowicie opuszcza. Jeszcze nie zdążyłem wypuścić karpia, a już mam branie na środkowej wędce wywiezionej na środek zbiornika. Co się dzieje? Dawno nie miałem tylu brań na raz. Ryba pięknie walczy i dopiero po 10 minutach udaje mi się ją podebrać. Piękny, zdrowy i grubiutki karp leży na macie. Waga wskazuje 9,80 kg.

Jestem bardzo zadowolony. Szybka wywózka 3 zestawów i czekam co się będzie działo. Godzina spokoju i kolejny odjazd ze środka. Po holu wiem, że mam amura. Ryba ostro walczy przy brzegu robi mi kilka odjazdów od podbieraka. Widać, że jest bardzo mocna i w dobrej kondycji. Amur jest bardzo gruby i widać, że ostro żeruje. Waga wskazuje 10,2 kg, a więc pierwsza ryba ponad 10 kg. Kolejna wywózka i po godzinie następne branie. Tym razem amur trochę mniejszy, ale znów pięknie walczy przy brzegu. Do wieczora mam regularne brania karpi i amurów. Ryby upodobały sobie owocowe kulki. Łowię głównie na Pineapple i Tuttis z Mainline i Tropic z Devila. Około godziny 20 jest przerwa w braniach. Mam czas na spóźniony obiad i chwile odpoczynku. Odwiedza mnie właściciel łowiska Tomek i rozmawiamy do godziny 24. W między czasie doławiam 2 ryby około 8 kg. Zmęczony kładę się spać, ale ryby nie dają mi odpocząć. Do samego rana mam regularne brania , ale ryby przeniosły się na głęboką wodę i każdy zestaw muszę wywozić łódką. Największy karp złowiony tej nocy miał 10,30, a pozostałe miały od 8 do 10 kg.




Cały piątek dalej ryby ostro żerują i co godzinę lub dwie mam branie. Zastanawiam się dlaczego nie mogę złowić większej ryby. Zmieniam kulki miejsca, ale nic większego nie udaje mi się złowić.


Druga doba bez spania daje mi się we znaki i o 1 w nocy zwijam wędki i idę spać. Budzę się o 7 rano trochę zły na siebie, że tak długo spałem, ale mam siły do dalszego łowienia. Szybka wywózka, potem śniadanie i kawa i czekam na brania. Jednak nic się nie dzieje. Ryby przestały żerować. Koło południa przyjeżdża żonka ze swoimi siostrami i moim synkiem Krzysiem, który koniecznie chce zobaczyć duże karpie. Robimy grilla, dzieciaki oglądają zwierzątka.

Najbardziej podobają się im osiołki i dziki. Cały dzień nie mam nawet piknięcia mimo starań, a synek jest niepocieszony, że nie zobaczył ryby. Przychodzi ostatni wieczór nad Łowiskiem Woliczno. Ryby zaczynają się pokazywać i o 21 mam pierwsze branie. Łowię ładnego karpia 10,10 kg, a więc jest to trzecia ryba ponad 10 kg. Do godziny 2 w nocy łowię jeszcze 4 ryby i idę spać.

Całą noc jak i rano już nic się nie dzieje. O 10 rano jestem już spakowany i wracam do domu. Podsumowując wyjazd złowiłem 24 karpie i 5 amury. Ryby miały od 7 do 10,30 kg. Nie udało mi się dobrać do tych większych, ale poznałem wodę i nałowiłem się pięknych i walecznych ryb. Miałem okazję przetestować nowe kulki oraz zestawy. Dziękuję bardzo Tomkowi za gościnę i na początku lipca znów zagoszczę na Łowisku Woliczno.


Przemek Bździuch
www.sklep-karpiowy.pl