Do wyjazdu na zawody CDB Desna Cup 2010 nie trzeba mnie było namawiać. Jesienią 2009 roku byłem na tym łowisku wraz ze znajomymi z Teamu CDB. Bardzo spodobała mi się woda. Dużo pięknych karpi pełnołuskich, które w naturalny sposób się rozmnażają. Jest to zbiornik zaporowy około 24 ha, o kształcie trójkąta. Głębokość waha się od 0,8 m przy trzcinowiskach do 8 m przy samej tamie.

 

 

Przygotowania do zawodów trwały dosyć długo. Ułatwieniem była wcześniejsza moja obecność na tym łowisku. Ostatnie dni upłynęły na robieniu zestawów na małych hakach bezzadziorowych gdyż taki był wymóg regulaminu, wybieraniu kulek, pelletów, które zabierzemy i pakowanie sprzętu. W poniedziałek o 20 przyjeżdżają po mnie moi partnerzy Rafał Andrusieczko i Andrzej Pokorski. Szybkie pakowanie całego majdanu do terenowej Navary i jesteśmy już w drodze. Przed nami 900 km, które pokonamy przez Niemcy i Czechy. Droga mija bardzo szybko na rozmowach o taktyce łowienia i wodzie, nad którą jedziemy. Na miejscu jesteśmy we wtorek około 10 rano. Serdecznie witają nas właściciele łowiska oraz organizatorzy. Po chwili rozmowy idziemy zobaczyć wodę. Patrzymy na tablicę gdzie wypisane są sektory i numery stanowisk. Jak na każdej wodzie są lepsze i gorsze miejsca, a my typujemy kilka miejsc gdzie chcielibyśmy wylosować.

 

 

Rozbijamy tymczasowe obozowisko, aby się trochę przespać po długiej drodze. Po krótkim odpoczynku idziemy przejść się dookoła jeziora i obejrzeć dokładnie wszystkie stanowiska. Powoli zjeżdżają się uczestnicy zawodów, a o 18 jest oficjalne rozpoczęcie z poczęstunkiem. Tradycyjny gulasz i piwko jak zwykle pyszne. Idziemy szybko spać, aby mieć siły na pięciodniową walkę. Wstajemy rano, szybkie składanie namiotów i już jesteśmy gotowi na losowanie stanowiska. Umawiamy się, że Andrzej losuje i wyciąga stanowisko nr 18. Jest to stanowisko na skraju sektora B. Ciężkie miejsce gdyż musimy łowić jak najdalej ponad 100 m. Ekipa Polaków, którzy przyjechali z Austrii Andrzej i Bogdan losują dwa stanowiska obok, a drużyna CDB Polska Janek z Radkiem po drugiej stronie jeziora, ale również w naszym sektorze.

 

 

 

 

Szybko się rozpakowujemy, stawiamy stojaki, uzbrajamy wędki, aby o 11 zestawy były w wodzie. Zakładamy na wędki sztywne łamane przypony z hakiem nr 8 Longshank Carp'r'us z robaczkami, a na włosy małe pop-upy Sea i Kałamarnica oblepione pastą. Wystrzał oznajmia nam, że można już łowić. Zestawy w wodzie i zabieram się za robienie zanęty. Musimy nęcić jak najdalej i dlatego nastawiamy się na nęcenie koszykiem zanętowym. Mieszam Metod Mix z grubym pelletem i kulkami. Dopalam tę mieszankę dużą ilością Aminoliquidów, aby zanęta była mocno aromatyczna. Kleję kulki wielkości mandarynki, a Rafał już rzuca je w łowisko.

 

 

Spadają do wody około setnego metra, a więc jest dobrze. Andrzej kończy szykować obozowisko i robi nam pyszny obiad. O 14 mamy już wszystko gotowe i czekamy na brania. Pierwsze bardzo delikatne branie mamy około 15 i karp około 5 kg ląduje na macie. Niestety nie liczy się do punktacji, gdyż musi mieć 6 kg. Zaczynamy regularnie łowić ryby, ale niestety nie mają magicznych 6 kg. Dopiero pod wieczór dostajemy pierwszą wymiarową rybę.

 

 

 

Cały czas regularnie donęcamy gdyż mamy rybę w łowisku i chcemy ją zatrzymać. W nocy mamy regularne brania, ale ryby nie przekraczają 6 kg. Zastanawiamy się dlaczego biorą nam same małe. Mamy nadzieję, że wejdą nam większe. Nad ranem piękny odjazd wyskakuję z namiotu i łowię jak się później okazało naszego największego karpia 9,5 kg. Po chwili mam kolejne branie. Nie mogę zatrzymać ryby. Wybiera mi z 70 m żyłki zanim się zatrzymuje. Ostrożny, ale stanowczy hol i karp jest coraz bliżej. Ryba słabnie, ale zaczyna płynąć w lewo. Obawiam się, że wejdzie w żyłki sąsiadów. Czarny scenariusz się sprawdził i karp zaplątał się w zestawy ekipy Czechów po naszej lewej stronie. Dwa młynki na powierzchni i ryba uwalnia się z haka bezzadziorowego. Mamy nietęgie miny, bo straciliśmy piękną rybę. Po godzinie kolejne branie i znów karp przy samym brzegu się spina. Widzieliśmy go i miał na pewno ponad 6 kg, a więc zaliczał się do punktacji. Szybko wyciągamy wnioski i zmieniamy przypony. Tym razem do sztywnego odcinka fluorocarbonu dowiązuję 3 cm odcinek miękkiej plecionki z hakiem Centurion nr 4 i robaczkiem. Groty usuwamy szczypcami. Jak się potem okazało była to dobra zmiana gdyż ryby już się nam nie spinały. Poranna kawa i szybkie śniadanie i już Rafał posyła kolejną porcję kul zanętowych do wody. Udało nam się zatrzymać rybę w naszym łowisku i w ciągu dnia mamy złowionych około 30 karpi, ale tylko jedna ryba ma około 7 kg, a pozostałe 4-5,9 kg.
Zaczynamy zmieniać przynęty, ale najskuteczniejsze dalej okazują się smaki, na które zaczęliśmy połowy. Po każdej rybie do wody trafia kilka kul zanętowych. W naszym sektorze na stanowisku nr 14 Team CDB zaczyna pięknie łowić przy każdym ważeniu mają około 50 kg ryby. Mają świetne stanowisko gdyż rów mają oddalony około 40 m od brzegu, a na dodatek mają wiatr w stronę stanowiska i w ich stronę spływa cała ciepła woda. No cóż losowanie to połowa sukcesu na zawodach. Teamy z Polski łowią również ryby, ale mają taki sam problem jak my. Małe ryby w łowisku. Cały czas przekazujemy sobie informacje o skutecznych smakach, nęceniu itp. My się nie poddajemy i cały czas pracujemy. Czas mija nam na nęceniu, przerzucaniu zestawów, zmienianiu kulek itp. Mamy regularne brania, ale ryby niestety nie mają wymaganej wagi. W nocy Rafał i Andrzej łowią dwa wymiarowe karpie.

 

 

 

W piątek zmienia się pogoda. Ustaje wiatr i robi się bardzo ciepło. Ryby wędrują na płycizny. Zespoły, które do tej pory miały płytką wodę, stanowiska w okolicy trzcinowisk i nie łowiły zaczynają mieć regularne brania. U nas po południu brania się uspokoiły i nastaje przerwa. Nęcenie, zmiana kulek nic nie pomogło. Karpie przemieściły się na płytką wodę. Cały czas jednak systematycznie nęcimy, co w pewnym momencie przyniosło rezultat. Około 15 mam branie na swoim kiju. Zacinam i holuję rybę, a po kilku sekundach na drugim zestawie branie. Holujemy z Andrzejem dwie ryby. Budzimy Rafała, żeby nam pomógł. Po wyholowaniu okazuje się, że mają siedem i osiem kg, a więc jest dobrze. Zakładam kulki, Rafał zarzuca. Nie zdążył podwiesić swingera i już jest kolejne branie. Rafał oddaje mi wędkę i włącza kamerę aby nagrać hol. Ryba pięknie walczy i po długim holu podbieramy jednego z nielicznych golców prawie 9 kg.

 

 

 

 

Brania ustają, ale w ciągu pół godziny złowiliśmy trzy ładne ryby. W nocy z piątku na sobotę mamy tylko jedno branie, ale najważniejsze, że ryba miarowa. Mieliśmy możliwość pospać kilka godzin. O piątej rano już nęcimy, zmieniamy zestawy. Zaczynają się regularne brania. Niestety na kilkanaście ryb jedna ma tylko prawie osiem kg, a pozostałym brakuje kilkanaście deko do 6 kg. Jest coraz cieplej, a w południe temperatura przekracza 25 stopni. Cała ryba przemieszcza się na płycizny i u nas zanikają brania. Zmieniamy trochę taktykę i zakładamy duże kulki. W nocy Rafał łowi dwa ośmio kilowe karpie. Zawody zbliżają się ku końcowi. W czasie pakowania branie na mój zestaw i Rafał wyciąga ostatnią rybę, która ma 7 kg.

 

 

 

 

Złowiliśmy w sumie 16 ryb ponad 6 kg o łącznej wadze 118,77 kg, a ryb poniżej 6 kg było około 100. Kończy się nasza przygoda z Desną. Kończymy się pakować i jedziemy na obiad i ogłoszenie wyników. Oklaskujemy nagrodzonych za największą rybę, najdłuższą, zwycięzców sektora A. Teraz czas na sektor B. Wyczytują nasz Team. Wielka konsternacja bo okazało się, że ostatnią rybą udało nam się wygrać sektor. Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku. Bardzo szczęśliwi odbieramy puchary i pozujemy do wspólnych zdjęć. Okazało się, że w generalnej klasyfikacji zajęliśmy 9 miejsce. Żegnamy się ze wszystkimi uczestnikami i organizatorami zawodów i wyruszamy w powrotną drogę. Mamy znów do pokonania ponad 900 km.

 

 

 

 

 

 

 

Na zakończenie chciałbym bardzo podziękować Rafałowi i Andrzejowi za wspólną walkę. Za ciężką pracę na łowisku, dzięki której udało nam się osiągnąć tak dobry wynik. Zgrany Team i podział obowiązków to bardzo ważna sprawa na tak ciężkich zawodach. Pozdrowienia dla ekip z Polski Janka, Radka, Andrzeja i Bogdana, wszystkich uczestników, organizatorów oraz członków CDB.

Pozdrawiam
Przemek Bździuch